- Jest Ola?
Przeklęłam cicho w myślach. Otwieranie tych cholernych drzwi było błędem. Swoją drogą i tak pewnie by je wyważył swoim byczym cielskiem. Co za człowiek. Maszyna do zabijania. Zmierzyłam go znudzonym spojrzeniem. Ubrany w garnitur spoglądał co chwila na zegarek. I dopiero wtedy do mnie dotarło. Przerażona chciałam zamknąć drzwi, jednak blondyn zatrzymał je ręką. Dzisiaj był Sylwester. Naprawdę nie wiem jak udało mi się przeżyć te kilka dni bez zaglądania w kalendarz. Może dlatego, że całkowicie pochłonęła mnie książka w prezencie od kuzynki.
- Nie ma.
- No kurwa mać – warknął – Gdzie pojechała?
- A skąd mam wiedzieć? – gwałtownym ruchem chciałam ponownie zatrzasnąć drewniane wrota. Tak jak wspominałam. Olka lubiła znikać z domu w najmniej oczekiwanym momencie. Ferens wślizgnął się do środka i przejrzał ukradkiem w lustrze.
- Emma wciskaj się w sukienkę – rozkazał stanowczym głosem.
No chyba kurwa nie.
- Zapomnij – zaśmiałam się przygłupio – Mogłeś pilnować Olki. Teraz daj mi święty spokój.
- Emma no proszę Cię! Ukręcą mi głowę, gdy pojawię się sam.
To chyba był wystarczający argument. W tejże kryzysowej sytuacji Ferens musiał wręcz błagać o to, abym pojawiła się z nim na tym idiotycznym balu. Widziałam jak próbuje uchować resztki swojej urażonej dumy. Wkrótce schował ją do kieszeni. Wyszliśmy razem z mojego mieszkania. On odpacykowany, a ja ubrana w durnowatą, a do tego niewygodna sukienkę siostry. W swojej szafie takich cudów nie posiadałam, bo uważałam to za zbędne. Zatrzymaliśmy się przed ogromnym budynkiem, jakby domem weselnym. Potrząsnęłam gwałtownie głową, widząc tłum ludzi wpychający się do środka. Byłam wręcz tym wszystkim przerażona. O wiele bardziej wolałabym teraz siedzieć w moim przytulnym pokoiku pod kocem w piżamie i czytać kolejny opasły tomiszcz książki. Ferens musiał siłą wyciągać mnie z auta, narażając się na krzywe spojrzenia nieznajomych. Uśmiechał się tylko przepraszająco, a gdy zaczęłam popiskiwać, myślałam, że spali się ze wstydu.
- Emma do cholery! No chodź!
Pociągnął mnie za ręką i zamknął szybko samochód. Odetchnął z niewyobrażalną ulgą. Wprowadził mnie do środka. Rozejrzał się po kątach. W końcu dostrzegł swoich koleżków w rogu sali. Pociągnął mnie za rękę właśnie w tamtą stronę.
- Jak myślisz, że będę z Tobą tańczyła to zapomnij! – wysyczałam półgębkiem, w ostatniej chwili omijając jakąś dziewczynę z lampką białego wina. To wszystko ma jednak swoje dobre strony. Widząc ogromny bar uśmiechnęłam się szeroko. Uff, przynajmniej nie będę nic pamiętała z tej okropnej nocy. To nie było dobre podejście, ale zostanę szybciej odstawiona do domu w godnym pożałowania stanie.
Usiadłam na krwistoczerwonej kanapie i niechętnie podniosłam wzrok na otaczających mnie ludzi. Boże, cała drużyna AZS’u. Dlaczego zostałam tak brutalnie ukarana? Owszem, dobrym dzieckiem nigdy nie byłam, ale chyba przez tyle lat męki i cierpienia wystarczy? Chłopaki próbowali wciągnąć mnie do rozmowy, ale odpowiadałam im tylko półsłówkami. W końcu z głośników popłynęła jakaś dobra muzyka. Lekko się ożywiłam, co nie uszło uwadze stadu siatkarzy. I jakoś poleciało. Chłopaki rozporządzali zwalającym z nóg alkoholem, a ja wpatrywałam się uparcie w białe wino w moim kieliszku. Tak, zdecydowanie, kochałam wino. Chociaż sto razy bardziej wolałabym się zalać w trupa jak oni. Któryś ze środkowych nie pytając o moje pozwolenie, wyciągnął mnie na parkiet. Czułam na swoich plecach czyjeś palące spojrzenie. Wyszukałam osobnika spojrzeniem. Ach, no tak. Wszystko wskazywałoby na to, że cały czas pamięta o tej dziwnej Wigilii. Uśmiechnęłam się niemrawo w stronę Bartka znam ramienia środkowego, który chyba w tańcu poczuł się pewniej niż w obracaniu kieliszka.
Zatańczyłam z Ferensem tylko raz i to do niesamowicie płaczliwego wyjca. Cały ten wyjazd po pewnym czasie zaczął mi się podobać, co nie wróży nic dobrego. Usiadłam przy barze, wodząc wzrokiem za wysokim barmanem. Opamiętałam się, gdy postawił przede mną kolejny kieliszek wina. Uśmiechnęłam się przepraszająco i odwróciłam lekko w bok. Myślałam, że stanie mi serce.
- Nie strasz mnie – mruknęłam, łypiąc na niego złowrogo.
- Przepraszam – westchnął – Jak się czujesz?
Wzruszyłam lekko ramionami, przechylając kieliszek. Wyciągnął mi go delikatnie z dłoni i poprowadził w stronę parkietu.
- Bartek nie, ja nie umiem tańczyć – broniłam się.
- Mi się nie wymigasz. Przecież widziałem – uśmiechnął się i objął mnie lekko w pasie. Matko kochana, czy to było niebo? Różnica wzrostu między nami była wielka, więc wcale nie zdziwiłabym się, gdyby zaraz złamał sobie kręgosłup. Na jego wybawienie piosenka się skończyła, a ja tylko uśmiechnęłam się i ponownie pognałam w stronę baru. Zdecydowanie bardziej wolałam wpatrywać się w barmana niż czuć na sobie rozognione spojrzenie atakującego.
- Człowieku, ile ty ważysz? – wysapałam i zamknęłam za sobą drzwi do mieszkania. Odetchnęłam z ulgą, gdy Ferens oparł się o ścianę naprzeciwko mnie i lustrował dziwnym spojrzeniem.
- Idź się przebrać i spać – westchnęłam, zsuwając ze stóp buty na wysokim obcasie. Nigdy więcej! Wyjęłam kilka wsuwek z włosów i wydałam z siebie dźwięk zadowolenia. Rude pukle opadły mi lekko na ramiona. Rozmasowałam przelotnie skórę głowy i ponownie spojrzałam na blondyna. Nie ruszył się ani o milimetr, a jego wzrok powoli zaczął mnie krępować.
- Coś się stało? – zapytałam zaniepokojona. Wbrew pozorom czasem zachowywaliśmy się inaczej niż normalnego dnia.
- Ta sukienka wisiała na Oli – mruknął i po chwili zaśmiał się cicho – Teraz na szczęście ma ją co wypełnić.
- Weź Ferens, zjeżdżaj do pokoju – syknęłam. Nie lubiłam rozmawiać z pijanymi. Wolałam się w takich momentach w ogóle nie odzywać. Szkoda było moich nerwów. Blondyn zniknął w pokoju Olki, a ja sama wpadłam d swojego maleńkiego azylu. Zakręciło mi się lekko w głowie. Uchyliłam okno i oparłam się o parapet. W całym mieszkaniu panowała ciemność, co wcale mi nie przeszkadzało. Odwróciłam się tyłem w stronę drzwi i zaczęłam mocować się z zamkiem sukienki. Po chwili z cichym szelestem opadła na podłogę, a mnie owiał podmuch zimnego wiatru. Spojrzałam w lustro i przeczesałam palcami włosy. Serce mi stanęło, gdy w lustrzanym odbiciu tuż za sobą zobaczyłam postać Ferensa. Kurwa. Chciałam się czymkolwiek zasłonić, ale zanim ja zrobiłam ruch, on już znalazł się przy mnie i wpił w moje wargi jakby robił to na co dzień.
Cholera.
uwielbiam <3
OdpowiedzUsuńkwarka